Whisbear – z pamiętnika Szumiącego Misia

Leżę sobie wygodnie, zakopany w dziecięca mięciutką pościel w kolorowe grochy. Obok słyszę miarowy i spokojny oddech Heli. Zasnęła ponad pół godziny temu. Zapowiada się chyba dłuższa drzemka. I dobrze. Lubię jak spokojnie zasypia po jedzeniu. Ona wypoczywa, a ja mam chwilę czasu dla siebie.

Nie będę skromny, jeśli przyznam, że ostatnie dni mojego pobytu w jej łóżeczku, wprowadziły tu harmonię i spokój. Życie noworodka nie jest łatwe. Przychodzi przecież na świat, który jest mu strasznie obcy. Wcześniej pływał sobie w ciepełku, miał cicho i przytulnie, a w uszach przyjemnie mu szumiało. Teraz musi zmagać się z nowymi rzeczami i wierzę, że może mieć tego serdecznie dość… Stąd pewnie te płacze i rozgoryczenie. Ale ja z Helą stworzyłem zgodny zespół – razem śpimy, chodzimy na spacery i jeździmy samochodem. Nie odstępujemy się na krok i widzę, że bardzo jej to pomaga!

Zauważyłem też więcej optymizmu wśród pozostałych domowników. Są jakby zrelaksowani i uśmiechnięci. To pewnie dlatego, że chodzą wypoczęci. Najlepiej to widać u mamy. Wcześniej była jakaś taka zmęczona i zmartwiona. A ostatnio ma nawet więcej czasu dla siebie. O, wczoraj na przykład wpadła do niej koleżanka na kawę. Śmiały się i plotkowały chyba z godzinę, aż mi Helę obudziły! Mam dość duże uszy, więc podsłuchałem trochę ich rozmowę i też się ubawiłem.

leżący niemowlak i Szumiący Miś WhisbearMama opowiadała jak dwa tygodnie temu spaliła suszarkę do włosów. Ponoć codziennie po kąpieli małej, włączała ją na najwyższy poziom i kładła przy łóżeczku Helenki. Ta owszem zasypiała jakoś, ale mama musiała sobie zgłośnić telewizor, żeby posłuchać co mówią. Jak suszarka zakończyła swój żywot z przegrzania, w ruch poszedł odkurzacz. Wtedy do akcji włączył się sąsiad, który stanowczo zaprotestował ciągłemu sprzątaniu po nocy. Tata wpadł więc na pomysł, żeby ściągnąć z komputera na telefon jakieś białe szumy, co to mają załatwić sprawę. Tyle, że dzwoniący do niego klienci nie zostali o tym poinformowani i kiedy Hela w najlepsze zasypiała przy tym szumie, nad jej uchem rozlegał się paskudny odgłos dzwonka, który niweczył wszystkie starania. Tata stwierdził, że jednak woli zarabiać niż „suszyć” i zabrał telefon. Mamie został jeszcze okap. Sterczała pod nim wieczorami z Heleną na rękach, tracąc nadzieję na lepsze jutro. Wszystko nie byłoby pewnie takie zabawne, gdybym kilka dni później nie zawitał do ich domu. Teraz się z tego śmieją, bo ja załatwiam za nich całą robotę.

Tak, bo ja jestem wyjątkowy i nie będę tego ukrywał! Nic, że posiadam tylko głowę i cztery nogi – wszyscy uważają, że jestem uroczy. Hela bardzo lubi na mnie patrzeć, gdy nie śpi. Takie maluchy podobno uwielbiają kontrastowe kolory, a w moim futerku ich nie brakuje. Może niedługo zacznie już chwytać – wtedy też się przydam! Moje długie szeleszczące łapki na pewno jej to ułatwią. W tych łapach mam jeszcze wszyte magnesy, więc wiszę sobie często, a to na łóżeczku, a to w foteliku samochodowym i umilam życie mojemu bobasowi.

Ale na razie mam jedno podstawowe zadanie. Usypiam małą do każdej drzemki no i oczywiście wieczorem. Robię to zawodowo. Moja głowa szumi niezwyczajnie. Przynosi Helence spokój, ukojenie i odwraca uwagę od tego, co jej przeszkadza zasnąć. Ten szum przypomina odgłosy z brzucha mamy. Suszarka przy mnie po prostu wymięka! Mój szum ma nieco niższe tony, jest bardziej jednostajny i głębszy. Nie ciągnę tyle prądu, bo działam na baterie, a po 20 minutach sam się wyłączam. Owszem, czasem muszę popracować nieco dłużej, ale to chyba i tak przyjemniejsze niż towarzystwo kuchennego okapu czy odkurzacza…

Dziś na przykład „szumiałem” już w sklepie spożywczym, w parku no i oczywiście w domu. Ważna robota czeka mnie także wieczorem i jak coś, to poszumię jeszcze w nocy, gdy mama nakarmi Helę i będzie chciała od razu położyć się spać.

Ten pamiętnik piszę dla rodziców, którzy tak jak mama i tata przetestowali już wszystkie szumy i ostatecznie nie znaleźli lekarstwa na bezproblemowe usypianie swojego malucha… Otulają, noszą, przytulają i śpiewają, a dzidziuś jak nie spał tak nie śpi… Ja! Ja się przydam! Pamiętajcie o tym!

Whisbear – Szumiący Miś

trzy Szumiące Misie Whisbear

Whisbear – Szumiący Miś w bezpieczny i przyjemny dla dziecka sposób koi kolkowy płacz, emitując dźwięk przypominający szum, znany dzieciom z brzucha mamy. Swoją jednostajnością i barwą przypomina szum suszarki. Dźwięk ten jest zamknięty w sercu misia, w urządzeniu, które po włączeniu emituje specjalnie dobrany szum. Whisbear został w całości zaprojektowany i wykonany w Polsce. Jego kształt powstał we współpracy właścicielek firmy ze studentką warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Przytulanki szyte są w szwalni na Mazowszu. Urządzenia szumiące tworzone są w polskich fabrykach. Whisbear – Szumiący Miś podbił nie tylko polski rynek – znają go też mamy w 16 krajach Europy i uważają za jeden z niezastąpionych elementów noworodkowej wyprawki!

Poprzedni post
przytulanka Lullalove ze sklepu Bobomio.pl

Przytulanki - misie, kocyki, lalki czy pieluszki? Wybierz rozsądnie!

Dzieci uwielbiają się przytulać. Do misia czy lalki, ale również do pieluszki, kocyka albo ulubionej ... Read more

Następny post
Water Wipes chusteczki nawilżane wodą od Bobomio

Water Wipes - chusteczki nawilżane wodą

Niedawno na rynku pojawiły się nowe chusteczki nawilżane wodą WaterWipes. Od pierwszej chwili, gdy udostępniliśmy ... Read more